Jakiś czas temu zaprezentowałam Wam Antyporadnik dla rodziców traktujący o tym jak nie współpracować ze szkołą. Dziś ku przestrodze, piszę do nauczycieli radząc tak naprawdę jak nie współpracować z rodzicami?

Antyporadnik – jak zepsuć współpracę z rodzicami będąc nauczycielem?

Mów tylko źle o dziecku – traktuj dziecko przedmiotowo, marudź, że wciąż jest coś z nim źle jak ze zepsutym samochodem.
Rób wszystko na ostatnią chwilę – działaj w chaosie, nie dawaj informacji wcześniej że np. potrzebna jest zgoda na wycieczkę, przecież nikt nie ma swojego życia i wszystko powinien Ci podpisywać w ciągu kilku godzin!
Prowadź długie i wyczerpujące zebrania z rodzicami – najlepiej jak będziesz wciąż narzekać bez składu i ładu, mówić o przysłowiowych czterech literach Maryny i pozwalać na samosądy między rodzicami uczniów.
Wydzwaniaj z byle pierdołą – np. informując, że Emil nie chciał zawiązać sznurowadła lub, że nie chciał się przesiąść na lekcji matematyki.
Miej się za alfę i omegę – przecież rodzice nie są tak jak Ty nauczycielem na piedestale, możesz ich zrugać, obrazić i zniszczyć, bo Ty wiesz najlepiej!
Rozmawiaj w publicznym miejscu – szybko, szybko powiedz o co chodzi i do widzenia, po co masz przeznaczać pół godziny rozmowy na to, by wysłuchać drugiej strony.
Mów ogólnikami – formułuj takie wypowiedzi, jak ‚dziecko jest niegrzeczne’ czy ‚źle się zachowuje’, na pewno rodzic będzie wiedzieć co dokładnie robi jego pociecha.
Zostaw rodzica samego z problemem – nie pomagaj mu w niczym, a jak Ci zgłasza, że coś jest nie tak – olej to.
Strasz rzeczami, których nie możesz wykonać – pisaniem do sądu, kuratorem, policją i wszystkim, co popadnie. Bez przesady – przecież nie musisz być słowny!

Przysięgam, że zastosowanie każdego punktu skutkuje zrażeniem do siebie rodzica, a już na pewno popsuciem (być może jeszcze nie zaczętej) relacji i współpracy z nim.