Kiedy poznaję kogoś i mówię, że jestem pedagogiem szkolnym, nikt tak naprawdę nie zdaje sobie sprawy z tego, na czym polega moja praca. Większość osób, jakie znam nie znała swojego pedagoga, nie miała z nim zajęć ani do czynienia w kontakcie indywidualnym. Ja też nie na żadnym szczeblu mojej edukacji.

Wydawać by się mogło, że siedzę w gabinecie i bąki zbijam, a tymczasem każdego dnia zakasam rękawy i do roboty. Pedagog z krwi i kości ma zawsze jej pełne ręce!

Pracuję w jednej z najbardziej wymagających dzielnic Wrocławia. Nie mogę opisywać tego, co przeżywają moi uczniowie, bo obowiązuje mnie tajemnica zawodowa. Powiem tylko, że to, co widzicie w telewizji, programach ‚Uwaga’ itp. to naprawdę jeszcze nic.

Każde dziecko z mojej szkoły wie kim jestem i jaka jest moja rola. Niestety, jest to najczęściej rola kontrolująca. Stoję na straży bezpieczeństwa, przestrzegania zasad i realizacji obowiązku szkolnego. Jest to rola niewdzięczna tak naprawdę, bo nieustannie muszę kogoś ścigać, jeśli coś źle zrobi. Nie mówię tutaj tylko o samych uczniach.

Nie głaskam dzieci, nie pocieszam ich za każdym razem, kiedy je widzę. Moja praca to nie zabawa i codzienna radość z obcowania ze słodkimi dzieciakami. Moje dzieciaki i młodzież potrafią tak dowalić do pieca, że pamięta się o tym długie miesiące i lata. Za chęć pomocy otrzymuje czasem w zamian atak słowny lub fizyczny dziecka oraz groźby i krzyki rodzica. Cena, którą płacę za działanie w imię dobra jest bardzo słona.

Mówi się, że pedagogiem się zostaje, gdy chce się pomagać dzieciom, jednak decyzje przed jakimi się staje każdego dnia są bardzo poważne. To ja w porozumieniu z dyrekcją szkoły stwierdzam czy wyczerpaliśmy już wszelkie środki i musimy napisać do sądu rodzinnego wniosek o wgląd w sytuację dziecka. Najczęściej skutkuje to ograniczeniem praw rodzicielskich i nadzorem kuratora nad całą rodziną. Proszę mi wierzyć; niektórzy mnie za to wręcz nienawidzą.

Moja praca jest bardzo kontrowersyjna. Kiedy muszę, wchodzę obcym dorosłym ludziom z butami w życie. Na przykład, kiedy zaniedbują dzieci, stosują przemoc, nie wywiązują się z roli rodzicielskich, nie wysyłają dzieci do szkoły, mam prawo iść do nich na wywiad domowy, pytać o to jak spędzają czas popołudniami i dlaczego mają gdzieś osoby, które nosiły pod sercem przez 9 miesięcy. Myślicie, że to takie świetne? To szalenie niebezpieczne, lecz nie będę opisywać tutaj szczegółów, bo nie mogę.

Mam stanowczy i bezpośredni charakter. Mówię dosadnie to, co mam do powiedzenia i jakie mam stanowisko w danej sprawie. Nie zagłaskuję, nie lulam, nie użalam się nad nikim. A jednak znam każde dziecko z mojej szkoły, jego imię, nazwisko, twarz i większość sytuacji rodzinnych. Nieustannie prowadzę z dzieciakami warsztaty m.in. o radzeniu sobie z gniewem, zdrowym odżywianiu, asertywności czy używkach. Jedni mnie kochają, inni nienawidzą. Większość jednak wie, że pomogę każdemu, a gdy coś przeskrobie – wyciągnę konsekwencje.

Bycie pedagogiem w mojej szkole to ogromna misja, do której nie przygotują tylko studia i dobre chęci, lecz lata doświadczenia i samodyscypliny. Lubię moją pracę, bo jest pełna wyzwań! 🙂 I nie piszę tego, byście bili mi brawa i podziwiali, tylko, żebyście zrozumieli. Pozdrawiam ciepło 🙂