Każdy z nas mniej lub bardziej oczekuje w życiu jasnych, klarownych zasad; wiedzy na temat tego co mieści się w granicach tolerancji, a co znacznie je przekracza. Mam na myśli obszar pracy, relacji, nowych inicjatyw, czegokolwiek. A dzisiaj o kontrakcie z dziećmi.

PO CO KONTRAKT GRUPOWY/WSPÓŁPRACY?

Kontrakt współpracy – cóż to takiego? Pytam zazwyczaj młodszych podopiecznych, jak i nastoletnich zbuntowanych. Jest to umowa zawarta między dwoma stronami. Na bazie wieloletnich doświadczeń oraz współpracy z psychoterapeutką Elżbietą pokażę Wam jak skonstruować zasady współdziałania między dziećmi a dorosłymi, do zastosowania zarówno w szkole, jak i w domu.

Po co w ogóle w ogóle ten cały kontrakt?

Rzucane nawet codziennie poleceń w stronę dziecka niekoniecznie może oznaczać, że ułoży je wszystkie w pełną całość i doskonale będzie wiedzieć co mu wolno, czego nie.

„Mam być grzeczny” – odpowie. OK., jednak co to dokładnie oznacza? Jesteś pewien, że Twoje dziecko/podopieczny potrafi wymienić wszystkie elementy składające się na bycie grzecznym? Być może dla Ciebie oznacza to odrabiać lekcje, sprzątać pokój i żyć w zgodzie z innymi, jednak czy dziecko rozumie to wszystko tak samo jak Ty?

„Mam nie rozrabiać” – stwierdzi malec. Dobrze, jednak skoro tego mam nie robić i taki mam nie być, to co mogę i jakim, być warto, by dorośli byli wreszcie zadowoleni? Czy skonkretyzuje to w kilku zdaniach?

Kontrakt z dzieckiem/ kontrakt grupowy jest po to, ażeby dzieci dobrze wiedziały co jest chwalone, a na co tolerancji nie ma. Młody człowiek, nawet jeśli gryzie i krzyczy, pragnie mieć jasno określone zasady i normy, bo jest to jeden z aspektów rzutujących na jego poczucie bezpieczeństwa i szeroko rozumiany rozwój.

Od dawna wiadomo, że wszystko, co zapisane ma większą szansę realizacji, więc zachęcam stokrotnie, by wszystkie punkty notować, najlepiej na ogromnym arkuszu białego lub szarego papieru. Rozpocznijmy tytułem „Kontrakt”.

ROZPOCZĘCIE, czyli jak zacząć pisać kontrakt?

Po co w ogóle są normy? Jak sądzicie dlaczego dorośli nie pochwalają zabaw nożami, biegania po ulicy pełnej samochodów czy stromych schodach? Odpowiedź pierwsza – bezpieczeństwo. Brawo.

W jakim celu dorośli chcieliby, żebyście się uczyli? Ażebyście byli bardziej rozwinięci intelektualnie, ćwiczyli swoją pamięć i mieli większe szanse robić kiedyś w życiu to, co lubicie.

Starajcie się pytać, zawsze lepiej, gdy dziecko samo wpadnie na odpowiedź, a jest ich cała masa, zależy jaki obszar poruszamy.

Przede wszystkim kontrakt nie ma być narzucony przez dorosłego. Ma on być kompromisem między oczekiwaniami dorosłych i młodocianych. O tym możecie śmiało powiedzieć, że jest to wypracowanie złotego środka. A co jest konieczne, by to uczynić?

POZNANANIE POTRZEB I OCZEKIWAŃ DZIECI

Spisując kontrakty z dziećmi na koloniach i tymi, z którymi mam przyjemność pracować w szkole pytam na samym początku czego oczekiwaliby, czego chcieli w grupie, szkole, klasie, środowisku, którym się otaczają.

Na wszelkie pomysły typu „lekcje na komputerach non stop” lub „przerwy długości lekcji” lub „korzystanie z komputera ile mi się żywnie podoba” radzę reagować ściąganiem na ziemię i mówieniem, że jesteśmy tu po to, by zmieniać to, co się dzieje między nami, w relacjach i zachowaniach w kontekście rodzic – dziecko, wychowawca – grupa.

Czy wiesz co lubi Twoje dziecko/podopieczny i co jest dla niego najprzyjemniejsze w szkole i w domu? Np. zabawa, sport, rozmowa z rówieśnikami, odpoczynek, poznawanie innych, wiele jest opcji. Dobrze, świetnie! Teraz postarajmy się to wszystko sformułować w taki sposób, żeby dla nas dorosłych było zadowalające.

JAK SPISAĆ PUNKTY KONTRAKTU?

Po pierwsze: Nie o to chodzi, byś przyszedł z gotowcem i narzucił młodocianym zasady, które uznasz za słuszne. Mają pod Twoim okiem i drobnymi sugestiami sami je wymyślić i sformułować. Najlepiej, gdy punkty spisuje samo dziecko albo różne osoby z grupy (jeśli jest taka możliwość, dobrze, jeśli każdy wypisze jedną).

Po drugie: Punktów nie może być za dużo. Komu chce się czytać obszerne wytyczne? Nie możemy czuć się całkowicie stłamszeni. Według moich obserwacji optymalna liczba to plus/minus 7. Mają być treściwe i konkretne.

Po trzecie NAJWAŻNIEJSZE: Zapomnij raz na zawsze o słowie „NIE” w każdym z punktów. Co się dzieje, gdy ktoś zakazuje nam czego mamy nie robić? To całkowicie naturalne, że w większości z nas rodzi się bunt i mamy ochotę właśnie to dokładnie realizować!

Wyzwanie zatem przed Tobą – osobą czuwająca nad spisywaniem kontraktu.

To oczywiste, że dziecko w 99% przypadków powie czego ma nie robić, by było dobrze. Jednak podkreśl proszę, że my spiszemy tylko zasady, które będą na coś pozwalały zgodnie z zasadami bezpieczeństwa i Twoich oczekiwań. Oto moje przykładowe modyfikacje:

Nie biegamy po schodach -> Chodzimy powoli po schodach
Nie krzyczymy -> Mówimy do siebie spokojnie
Nie spóźniamy się -> Jesteśmy punktualni
Nie olewamy rodzica/nauczyciela -> Słuchamy rodzica/nauczyciela

Tak naprawdę ludziom dorosłym trudno jest określać czego chcą a czego nie chcą. Nie martwcie się, tego wszystkiego można się nauczyć.

Po czwarte: Poproś o podpis najlepiej imieniem i nazwiskiem każdą osobę, która brała w tym udział. Warto, gdyby Twój także się nam znalazł. Wytłumacz, że jest to równoznaczne z przestrzeganiem zasad, które wspólnie ustaliliście.

I CO DALEJ PO PODPISANIU KONTRAKTU?

Egzekwuj, egzekwuj.

Twoja już rola rodzicu/nauczycielu, ażeby nieustannie odwoływać się do kontraktu. Za każdym razem, gdy dziecko przestaje go przestrzegać, przypominaj o podpisie. Nawet, gdy nie widzisz na początku efektu, nie poddawaj się. Czasem trzeba długich tygodni, ażeby on zaczął się urzeczywistniać.

Ja miałam przyjemność w ciągu ostatniego miesiąca podpisać kontrakt z sześcioma klasami oraz mniejszymi grupami, a także indywidualne. Z młodszymi dziećmi, które jeszcze nie piszą, wykonywaliśmy rysunki. To niesamowite w jakim szoku są dzieciaki, gdy mówi się im, że spiszemy tylko to, co będą robić, a nie czego im się zakazuje. Dziękuję Wam kochani za kolejną moją w tej dziedzinie naukę. Warto, by każdy wychowawca wprowadzał kontrakt na początku każdego roku szkolnego, jak i każdy rodzic w momencie, gdy uzna za odpowiedni : -)

Jeśli macie do mnie jakieś pytania, ja zwykle służę pomocą. Czy stosowaliście kiedyś powyższy sposób na ustalenie zasad? Jakie macie w związku z tym refleksje?

A poniżej wspaniały spot reklamowy za słowami mojego autorytetu J. Korczaka: „Nie ma dziecka, jest człowiek” 🙂