Seks. Wszędzie go pełno. Niemal na każdym kanale telewizyjnym ocieka pseudoerotycznym klimatem, a równie podobne motywy pojawiają się nawet w reklamach ze sprzętem remontowym. Przesyt, komercjalizacja, odarcie z patosu – pierwsze, co przychodzi mi na myśl. W mass mediach roi się od powyższej tematyki, jednak czy ludzie rzeczywiście potrafią rozmawiać o seksie?

Niestety, większość Polaków ze swoimi partnerami nie toczy dyskusji o seksie. Zresztą nie ma się co dziwić. To, co pokazują nam masowe środki przekazu jest przerysowane, pozbawione intymności, ukazane w krzywym zwierciadle, jak znaleźć chociażby odpowiednie do niego słowa?

Przecież seks to nie tylko przebieranki, szybkie numerki i aktywność ruchowa porównywalna do sportu. A już na pewno coś, o czym zawsze się infantylnie, wręcz chamsko należy wyrażać.

Jeśli chcecie poznać moje zdanie, mam wrażenie, że gdzieś zagubiła się cała jego idea. Oczywiście, w każdej relacji pozwalamy sobie wzajemnie na tyle, ile chcemy i dla każdego ta granica leży w innym miejscu. Telewizja natomiast pokazuje nam tylko jego powierzchowne aspekty. Czy ktoś jeszcze pamięta, że seks może być dopełnieniem związku partnerskiego?

Seks jest traktowany przedmiotowo. Skąd rodzą się takie przekonania? Od najmłodszych lat większość dzieci nabiera ich na skutek docierania do gazet, Internetu, a szczególnie od rówieśników itd. To bardzo dobrze, że chcą poszerzać wiedzę, jednak ich mentorami w tej kwestii powinni zostać rodzice. Córkę najlepiej, by uświadamiała matka, syna – ojciec. Gdy tego brakuje, postrzeganie seksu przez późniejszego dorosłego jest zupełnie nieadekwatne. Pornografia, perwersja, szybka utrata dziewictwa – czy to terminy godne pierwszych skojarzeń? Boisz się o tym mówić? Wstyd wynika nie malucha lecz od Ciebie rodzicu. Małe dzieci dopiero uczą się co to wstyd i krępacja tematem, przecież na początku pytają o wszystko. Grunt to regularnie omawiać sprawę prosto, jasno, klarownie, adekwatnie do wieku pociechy, bez owijania w bawełnę. Wciskanie kitu o znalezieniu w kapuście czy bocianach jest nie na miejscu.

A wracając do dojrzałych relacji damsko – męskich…. Maciej Bennewicz (mój wielki autorytet w coachingu) w swojej książce „Seks trujący, seks doskonały. Coaching relacji” traktuje między innymi o tym jakie pola relacji intymnej mogą występować między dwojgiem ludzi. Wymienia: drzwi otwarte, piaskownicę, okopy, pole minowe, walkę, cło, teatr, manufakturę, dom, oazę, twierdzę i fatamorganę. Postrzeganie tej sfery zależy według tego autora od czynników psychospołecznych, socjobiologicznych, dziedzictwa genetycznego. Przytacza najczęściej kreowane fantazje ludzi; kobiety marzą o seksie ze swoim mężczyzną, z młodszym, z nieznajomym, z kobietą, a także o tym, by wcielić się w rolę femme fatale. Mężczyźni z kolei chcieliby uwieść nieśmiałą, modelkę, mężatkę, kilka kobiet naraz, a swoją partnerkę ujrzeć w demonicznym wydaniu.

Ta jedna z ważniejszych dla mnie w tym temacie pozycji bibliograficznych dotyczy coachingu relacji. Jego zadaniem jest ustalenie obecnego stanu (satysfakcji z seksu) oraz rezultatu, jaki chce się osiągnąć. Tego typu wsparcia kobiety potrzebują najczęściej w związku z mechanicznością partnera, brakiem „ognia” w łóżku, czuciem się jak prostytutka, romansem oraz zbyt krótkim stosunkiem. Mężczyźni z kolei mają dylematy z przedwczesnym wytryskiem, niemożnością odbycia z kobietą pełnego stosunku, też kilkakrotnie, jej zaniedbaniem i popełnioną zdradą.

Jak niejednokrotnie podkreśla M. Bennewicz; „największym organem płciowym jest mózg”. Seks dzieje się tak naprawdę w głowie, wynika z relacji. Jak osiągnąć w nim doskonałość? Mówić, mówić, mówić i jeszcze raz mówić; o tym, co się czuje, czego potrzebuje, a czego nie lubi. Asertywność i informacje zwrotne (tzw. feedback) są tutaj fundamentem, jak w innego rodzaju kontaktach interpersonalnych.

A czy Wy potraficie rozmawiać o seksie w swoim związku i z dziećmi? Czy jest to temat, którego z jakichś powodów nie chcecie poruszać? Jak to u Was wygląda?