W ciągu ostatnich kilku lat niejednokrotnie przychodziła mi do głowy myśl o tym, by zostać psychoterapeutką. Z wykształcenia jestem pedagogiem oraz oligofrenopedagogiem, chciałam głównie skoncentrować się na pomaganiu w rozwijaniu osobowości i potencjału.

Kiedy pierwszy raz na konferencji wysłuchałam kilku wykładów na temat coachingu, wiedziałam, że to jest to, czym chcę się zajmować i miałam rację!

Na wcześniejszym jeszcze blogu (powolanie-i-pasja) między wierszami umieściłam informację o tym. Jedna z moich czytelniczek (Katarzyno, dziękuję Ci ogromnie!) poleciła mi kontakt do Piotra Darwaja -certyfikowanego coacha ICF.

Nawiązaliśmy kontakt. Odbywałam u Piotra własny coaching oraz mentoring jednocześnie. Sesje odbywały się przez kilka miesięcy raz na kilka tygodni. Pracowaliśmy między innymi nad aktywnym słuchaniem. Nauczyłam się milczeć, co nigdy wcześniej nie miało miejsca. Moi starzy znajomi nieustannie mówią mi o tym, że mnie pod tym względem nie poznają. Z chaotycznej gaduły stałam się cierpliwą słuchaczką.

Poza tym, utwierdzałam się w przekonaniu, że zawód coacha jest dla mnie idealny. Szukałam swojej drogi życiowej i na tym etapie swojego życia, jestem przekonana, że ją znalazłam.

Piotr był niesamowity. Naprawdę mało osób potrafi, pisząc kolokwialnie, ściągnąć mnie na ziemię, oczywiście w przypadku, gdy tego potrzebuję.

Coaching nie był tylko realizacją celu, który sobie obrałam, którego długo szukałam. Był zmianą moich przekonań, pochyleniem się nad sobą, bogatą autorefleksją.

Pamiętam nasz kulminacyjny punkt. Piotr rzucił mi dwa proste słowa, nad którymi miałam się zastanowić. Trafił w sedno i wiele miesięcy te słowa męczyły mnie każdego dnia. Wydobył ze mnie to, co starałam się ukryć głęboko, być może także przed samą sobą. Wreszcie rozłożyłam je na części pierwsze i postanowiłam nad kwestią z nimi związaną pracować. Przede mną wiele lat roboty, lecz jestem o siebie spokojna!

Co osiągnęłam? Dałam sobie prawo do błędu, zaczęłam dbać o swoją higienę psychiczną, wyznaczać granice w kontaktach z innymi. Doszłam do wniosku, że całe te bajki, o tym, by zawsze, na zawsze wyciągać rękę na zgodę są niekiedy działaniem wbrew sobie. Dałam sobie prawo do tego, by móc się na kogoś porządnie wkurzyć i nie zmuszać się do tego, by za każdym razem postępować zgodnie z pedagogicznymi wytycznymi: „bo tak trzeba”. Dałam sobie prawo milczenia, kiedy jestem zła i mówienia, kiedy jestem zła. A wszystko to podążanie za sobą, słuchanie siebie.

Moje sesje z Piotrem już się skończyły, lecz nasza wspólna wędrówka się nie kończy, dalej mamy ze sobą kontakt. Skończylam szkołę coachów , dziś pracuję jako coach i również planuję zdobyć certyfikat ICF. Ja, tak jak i Piotr robię to z pasji. Nie chcę by coaching był tylko dla elity, która jest w stanie zapłacić 400 zł za sesję, lecz dla ludzi zwykłych, takich jak Ty i ja, którzy czasem nie mają kasy, a chcą coś w życiu osiągnąć. To właśnie dlatego działa także pro publico bono.

Przygoda z Tobą, Piotrze, była dla mnie czymś niesamowitym. Wiesz dobrze jak wiele udało mi się osiągnąć i jak dużo pozytywnych zmian zaszło w moim wnętrzu. Dzięki Tobie wiem jak działa coaching od samego centrum, wiem co mogą czuć i przeżywać moi coachee. Zawsze będziesz dla mnie wzorem w tej właśnie dziedzinie, którą sobie umiłowałam.