Każdy hindus pragnie, aby jego zwłoki zostały spalone przy ghacie Manikarnika, ale jest pięć wyjątków to znaczy zwłok, które spalone być nie mogą: są to ciała dzieci do piątego roku życia, kobiet w ciąży, (bo mają dziecko w sobie), osoby, które ukąsiła święta kobra w wyniku, czego zmarły, ciała, które mają czarne znamiona jako naznaczone przez boginię Kali oraz święci mężowie sadhu. Ciała tych osób zostają owinięte całunem, zanurzone w świętych wodach Gangesu, a następnie obciążone kamieniem zostają wrzucone na środek rzeki.
Te ciała, które mają dostąpić kremacji są przenoszone uliczkami Waranasi na noszach zrobionych z bambusa; najpierw także zanurza się je w świętej rzece, a następnie przygotowuje się stos pogrzebowy, który podpala się z pomocą suchej trzciny. Gdy spłonie, pozostałości w koszach wrzuca się do wody, a grupa nietykalnych przesiewa przez sita odpady w poszukiwaniu ewentualnych kosztowności, jakie zmarli mieli na sobie.
W tym rejonie smród z palonych stosów pogrzebowych jest trudny do zniesienia (przynajmniej dla przeciętnego turysty), a unoszący się dym dusi i piecze w oczy, a w kolejce czekają kolejne zwłoki.
Przeciętny turysta zastanawia się, dlaczego nie ma tu jakiejś wielkiej klęski epidemiologicznej, bo przecież wrzuca się tu codziennie (na odcinku około 6 kilometrów) ludzkie zwłoki obciążone kamieniami, wsypuje się resztki ze stosów pogrzebowych (niekiedy nie do końca spopielałe), całe mnóstwo ludzi dokonuje tu rytualnych ablucji, ludzie robią pranie i myją naczynia, kąpią się tu także zwierzęta a także wrzuca się tu tony kwiatów i świec a mimo to nikt nie pada trupem poddany działalności milionów bakterii!