Może nawet nie zdajesz sobie z tego sprawy, lecz są w Twoim słowniku takie wyrazy, które wpływają na Twój sposób spostrzegania świata, myślenia, zachowania. Być może stwierdzasz właśnie, że to niemożliwe. Masz do tego prawo. Ja natomiast postaram się pokazać Ci, że tak właśnie jest lub może być.

Ostatnio w mojej Szkole Coachów duże kontrowersje budził termin „muszę”. Ja już kilka miesięcy temu wyrzuciłam go ze swojego słownika niemal całkowicie. Czytelniku, wyobraź sobie, że ja w swoim życiu nie muszę nic. Nie muszę rano wstawać, lecz chcę być punktualnie na zajęciach. Nie muszę pracować, a chcę, by się realizować, mieć stabilność finansową etc.

Na jednym ze szkoleń padło pytanie czy podatki muszę płacić czy naprawdę chcę? Nie wiedziałam co wtedy powiedzieć. Po dłuższym zastanowieniu zdałam sobie sprawę, że w grę tutaj wchodzi wyższa idea: chcę być uczciwa. Na dobrą sprawę; zawsze mamy wybór. Możemy nie płacić podatków, łamać tym samym prawo, możemy nie sprzątać mieszkania, nie pisać pracy magisterskiej, nie robić zakupów. Możemy, lecz czy chcemy?

Być może to, co tutaj napisałam wydaje Ci się kosmiczne, abstrakcyjne i pełne sielanki. Ok, nie musisz tak myśleć, jednak chyba chcesz w ten sposób to traktować. Oczywiście, nie zrozum proszę, że nie ma od tego wyjątków, oczywiście, że są. Piszę o tym dlatego, bo zauważyłam tendencję do zbyt częstego stosowania tego dziadowskiego słowa.

Drogi Czytelniku, spróbuj przez najbliższy tydzień zdania zaczynać nie od „muszę”, lecz od „chcę, zrobię”. Tak na marginesie: pośrodku tej piramidy stoi „chciałbym, mogłabym, zrobiłabym”, czyli myślenie życzeniowe, nie do końca prowadzące do działania. Podejmując się tego eksperymentu, zobacz sam jak zmieni się Twoja motywacja do działania, poczucie wewnętrznej kontroli oraz samo decydowania.

A czy ktoś z Was słyszał o ludzie o dźwięcznej nazwie: „takalowie”? Już dawno temu stwierdzono, że zastosowanie w zdaniu wyrazu „ale” kasuje wszystko, co było przed nim. Rzeczywiście ludzie przyjmują do wiadomości tylko drugi człon wypowiedzi. „Tak, ale…” stosuje to niestety większość z nas.

„Lubię Cię, ale dużo mówisz.” „Dobrze wykonałeś pracę, ale zauważyłem braki.” Na czym skupia się Twoja uwaga, gdy to słyszysz? Z pewnością na negatywnej drugiej części. „Dużo mówisz, ale Cię lubię.” „Dużo mówisz i lubię Cię.” Widzisz w tym różnicę? Jest naprawdę diametralna.

„Spotkałabym się z kimś, ale nie mam czasu.” „Ale” – preambuła do wszelakich wymówek. Czytelniku, jeśli masz odwagę, policz ile „ale” pojawiło się w Twoich wypowiedziach w ciągu całego dnia. Zobacz jakie to miało następstwa.

Kolejna kwestia tyczy się nie motywacji i wymówek, lecz ludzi. Mówiąc osoba niepełnosprawna, autystyczna, dyslektyczna etc. skupiamy się na deficytach, a co za tym idzie – myślimy tak o niej jako o całości, co przekłada się na traktowanie.

„Osoba z niepełnosprawnością” (np. intelektualną, ruchową), „dziecko z autyzmem” czy „dorosły z dysleksją” pozwala nam podświadomie wydobywać jej potencjał, koncentrować się na zasobach, gdyż niepełnosprawność jest elementem, nie wszystkim, co dany człowiek sobą reprezentuje. I choć różnica polega tylko na wstawieniu małego, wielkiego „z”, z pełną odpowiedzialnością widząc po sobie i innych stwierdzam – jest fundamentalna.

Co sądzicie o powyższym? Czy często sięgacie po „muszę” i „ale”? Czy zamierzacie spróbować je zamieniać na „chcę” oraz „i”? Jakie macie w związku z tym refleksje?

Inspiracje: szkolenie dot. celów coachingowych, pytań coachingowych, rozpoznawania zasobów ludzkich.

Literatura: Cytowska B., Drogi edukacyjne dzieci niepełnosprawnych intelektualnie