Wychowanie dzieci jeszcze kiedyś zarezerwowane było tylko dla kobiet. Zmienił się styl życia, model rodziny, ruszył z ogromnym pędem postęp techniki. Kobiety wyszły z domów, poszły do pracy. I co dalej?

Przede wszystkim, warto sobie uświadomić, że za wychowanie dziecka odpowiedzialni są oboje rodziców. Przekonanie, że pracujący najczęściej ojciec nie ma wpływu na dorastanie malucha powinno już dawno przejść do lamusa. Czy tak się dzieje? Niekoniecznie.

Poglądy na temat tego, że tylko matka ma coś do powiedzenia w tej kwestii powinny zostać w starej epoce i przeminąć wraz pojawieniem się różnego typu przeobrażeń. Bo przecież dziecko nie pozostaje obojętne na to, co robi tatuś, czego nie robi, co mówi i w jaki sposób, czyż nie?

Na marginesie; doskonale zdaje sobie z tego sprawę Grzegorz Blaut, który prowadził szkolenie z zarządzania organizacją NGO, w którym ostatnio uczestniczyłam. Świadomy roli ojca i nieustannego rozwoju postanowił założyć klub dla ojców, który m.in. umożliwia udział w warsztatach nt. organizacji własnego czasu, zarządzania swoją energią, a także sposobów radzenia sobie w sytuacji samotnego ojcostwa. Najbliższe odbędą się BEZPŁATNIE 14 kwietnia w Nowej Soli. Informacje na: http://www.facebook.com/events/329903970407371/

Moim zdaniem oddawanie odpowiedzialności tylko kobietom jest spowodowane przede wszystkim trzema czynnikami. Po pierwsze kobiety nierzadko same stawiają granicę: „ja zajmę się dzieckiem, zrobię to lepiej niż ty” – znajome? A jakże prawdziwe. Po drugie: mężczyzna. Najczęściej wychowywany w domu, gdzie pieczę nad opieką sprawowała płeć piękna. Na dobrą sprawę – skąd ma wiedzieć, że może być inaczej? Kolejna kwestia: mentalność społeczna. Nieraz słyszy się śmiech na hasło: „urlop tacierzyński” czy w sytuacji, gdy mama idzie pracować, a tatuś zostaje w domu z maluchami. Dla mnie to po prostu dojrzałość; podjąć taką decyzję w imię wyższego dobra.

Ojciec – to on przekazuje męskie wzorce, zwłaszcza potrzebne chłopcom, w porozumieniu z matką już od najmłodszych lat uczy budowania relacji partnerskich, zaufania, bliskości. Dziecko ma zaspokojone potrzeby emocjonalne, jest po prostu szczęśliwe, a chyba o to nam w głównej mierze chodzi, prawda?

Niestety, sądy w dalszym ciągu nie biorą tego pod uwagę, bo w sytuacji rozwodu tylko 3,8% mężczyzn uzyskuje opiekę nad dzieckiem, choć wszystkim wiadomo, że w wielu przypadkach byłaby ona bardziej sprzyjająca dla wychowanka. (Dla porównania 62% matek przejmuje opiekę, 37% par po rozwodzie decyduje się wspólnie ją sprawować).

A co, gdy tato pracuje? „Nic nie zwalnia nas z powinności kochania dzieci” – pisze W. Eichelberger. A miłość to nieustanne dążenie do samorozwoju, sprzyjającego relacji z innymi.