Wywiad miesiąca: Robert Sawina

Wychowanek KS Apator po 8 latach wrócił do Torunia.
O swoich dotychczasowych osiągnięciach i planach na najbliższy sezon mówi Robert Sawina. ROBERT SAWINA KSM – 8,00 Urodził się 27.05.1971 roku w Toruniu. Swój pierwszy punkt zdobył w spotkaniu pomiędzy Apatorem Toruń, a Startem Gniezno w 1987 roku. Startował w trzech biegach; w jednym jechał na 5:1 z Wojciechem Żabiałowiczem, ale niestety, nie zdołał utrzymać drugiego miejsca. Cały mecz drużyna Apatora wygrała 20 punktami i zdobyła 3 punkty meczowe.
Liderami zespołu byli wtedy W. Żabiałowicz, S. Miedziński, E. Miastkowski i G. Śniegowski, którzy wywalczyli tytuł IMP. Niedługo potem Robert Sawina wraz z Mirosławem Kowalikiem i Jackiem Krzyżaniakiem zmienili trzon drużyny, dorównując dawnym liderom.
W tamtym okresie Robert startował na motocyklach złożonych z części po seniorach. Sawina od samego początku przywiązywał wagę aby jegomotocykle wyglądały jak seniorów, z braku części jednak było to bardzo trudne zadanie.
Pierwszymi trenerami Roberta byli Jan Ząbik i Ryszard Neunert. To im zawdzięcza te podstawy, które okazały się tak istotne w późniejszym budowaniu formy zarówno w przygotowaniu do sezonu, jak i w jego trakcie.
– Oczywiście, jak każdy mam jakieś niedociągnięcia, które staram się przez całe życie wyeliminować. Jeszcze do dnia dzisiejszego nie mogę powiedzieć, że jestem w 100% przygotowany na każdą sytuacje na torze.
Warunki, które mu wtedy stworzono były bardzo dobre zarówno jeżeli chodzi o podstawy techniczne, jak i objeżdżenie na torze.
– Byliśmy bardzo dobrze objeżdżeni, Ząbik poświęcał nam wiele czasu, na torze trenowaliśmy od 9.00 rano do 19.00 wieczorem.
Po pierwszych sukcesach w toruńskim klubie Robert Sawina przeniósł się do gdańskiego Wybrzeża, gdzie jeździł w latach 1994-1995.
Od 1996 do 1999 roku zdobywał punkty w Starcie Gniezno. Jak sam twierdzi, pobyt w obu klubach wiele go nauczył. Przede wszystkim zmiana toru – z toruńskiego wówczas długiego, szerokiego i łatwego na tory wymagające większych umiejętności technicznych. Nawet pobytu w Gdańsku, gdzie jego wyniki nie były dla niego zadawalające nie uznaje za czas stracony. Liczyło się przede wszystkim zdobyte doświadczenie, które miało wkrótce zaowocować dobrymi wynikami.
– Spędziłem tam miłe chwile, poznałem wielu ciekawych ludzi w jednym i drugim klubie. Te kluby pomogły mi wykreować wizerunek na dzień dzisiejszy czołowego zawodnika polskiego sportu żużlowego.
Ciężka kontuzja, którą odniósł w 1999 roku pozbawiła go co prawda możliwości powiększenia dorobku medalowego, ale już w następnym sezonie udowodnił, że nie miała większego wpływu na jego dalszą karierę. W sezonach 2000 i 2001 zdobywał nowe doświadczenia we wrocławskim Atlasie i jak sam podkreśla, był to kolejny etap w życiu, który zaprowadził go z powrotem do Torunia. Jest z tego bardzo zadowolony, ponieważ będąc na miejscu może poświęcić więcej czasu na przygotowanie sprzętu, więcej prób na torze, co, jak ma nadzieję spowoduje progresję jego wyników.
– Robię wszystko aby pracodawca był ze mnie zadowolony. Także chciałbym, aby kibice oraz wszyscy związani ze światem żużlowym stwierdzili iż mój powrót odbił się korzystnie na wynikach drużyny.
W tym sezonie będzie dysponował 6 motocyklami Javy, z czego dwa będą na stałe w Szwecji. Czterech motocykli, w tym jednego treningowego, będzie używał w kraju. Wraz z ośmioma nowymi silnikami jest to dobre wyposażenie na obecny sezon.
Na dzień dziesiejszy wyklucza eksperymenty z silnikami GM z uwagi na dość nerwowy okres przygotowań. Jak twierdzi, nie wszystko, co wydaje się logiczne w parkingu, staje się praktyczne na torze. Óbecnie szuka najlepszego rozwiązania nadającego się na toruński krótki, techniczny, przyczepny tor z niespodziankami.
Oprócz polskiej ligi w tym sezonie Robert Sawina będzie jeździł również w szwedzkim klubie Smederna w doborowym towarzystwie Billy Hamilla, Nicki Pedersena, Petera Nahlina, Scotta Nichollsa, Carla Stonehewera.
– Nie ukrywam, że chcę tam wraz z nimi walczyć, podobnie jak w Toruniu o najwyższe laury.
Zatem cele postawił sobie w tym roku wysokie i będzie robił wszystko, aby je osiągnąć. Nie ukrywa, iż najważniejsza jest dla niego liga, ponieważ pozwala ona nie tylko zdobyć sympatię kibiców, ale również kreuje wizerunek zawodnika, a potem Mistrzostwa Świata.
– Bardzo mile wspominam czasy kiedy jeździłem z Perem Jonssonem. Do dziś mam z nim kontakt. Spotykamy się zarówno u niego na torze jak i w Smedernie. W 1992 roku kupiłem od niego silnik, a potem całe podwozie. Było to podwozie, na którym do dnia dzisiejszego mógłbym się wzorować. Było perfekcyjnie przygotowane. Per Jonsson był technicznie perfekcyjnie przygotowany, miał intuicyjne wyczucie toru. Szkoda, że jego losy potoczyły się tak, a nie inaczej, bo wydaje mi się, że dzisiaj Tony Rickardsson miałby godnego siebie rywala.
Robert Sawina wolny czas, którego nie spędza na stadionie poświęca rodzinie, która jest dla niego najważniejsza. Prywatnie uwielbia wszystko, co jest związane z relaksem, a więc leniuchowanie nad wodą, basen, narty. Nie ma jakiegoś ulubionego hobby, które konkurowałoby ze sportem żużlowym. Zwykle robi to, na co w danym momencie ma ochotę i na co pozwala mu czas.