Zazdrość raz na jakiś czas czuje każdy z nas. W maleńkiej dawce jest całkiem zdrowa, jednak niekiedy przeradza się zawiść, która prowadzi nierzadko do niepożądanych zachowań i postaw…
Jak reagujesz, gdy Twój bliski znajomy osiągnie sukces? Czy cieszysz się razem z nim czy może rodzą się w Tobie myśli, że absolutnie na niego nie zasłużył? A jak to się dzieje w relacjach z ludźmi, których nie znamy, bądź łączą nas z nimi powierzchowne stosunki? Czy widzimy w tym różnice?
Każdy z nas jest inny, posiadamy różne cechy, mamy inne możliwości, zajmujemy się rozmaitymi obszarami. To całkowicie naturalne, że w związku z tym osiągamy innego typu cele lub doznajemy zupełnie odmiennych porażek.
Pozwolę sobie podzielić się z Wami moimi własnymi podziałami oraz spostrzeżeniami. Zazdrość w przytoczonych wyżej sytuacjach stanowi dla mnie normalne odczucie, które zradza się nierzadko na skutek porównania swoich dokonań do kogoś. U mnie pojawia się ono na chwilę i znika. Idzie w parze z radością w obcowaniu z ważnymi dla mnie ludźmi lub napędza do działania, gdy w grę wchodzą Ci, których za bardzo nie znam. Doszłam do wniosku, że generalnie nie warto się porównywać, bo przecież „każdy ma swojego konika”, jak to powiedział pięć lat temu mąż kuzynki.
Nieraz zdarzyło mi się słyszeć: „zazdroszczę ci, ale tak pozytywnie”, a więc z moich obserwacji, wynika, że wielu z nas rozróżnia „dobrą” i „złą” zazdrość. Czy nie jest czasami tak, że tą drugą zazwyczaj się przemilczy?
Violetta Villas śpiewała „nie ma miłości bez zazdrości”. Owszem, z tym mogę się zgodzić, bo w związkach jej szczypta nadaje wszystkiemu ciekawej otoczki, jednak związana z obsesyjną kontrolą staje się najzwyczajniej w życiu chorobą. [O tym może osobny artykuł kiedyś.]
Wracając do poprzedniej myśli: zazdrość trwająca dłużej, wiążąca się z negatywnymi emocjami może doprowadzić w moim mniemaniu do zawiści. Osobiście pojmuję ją jako uczucie niepożądane, uporczywe, negatywne i zgadzam się ze słowami: „zawiść jak mól powolutku wygryza w nas brzydkie dziury cynizmu”. Myślę, że zawiść znajduje bardzo niekorzystne odzwierciedlenie w relacjach z innymi. Osoby, które znam manifestują ją np. poprzez niewerbalną dezaprobatę, plotkowanie czy wykluczanie. Czuję zawiść, a więc przestaję lubić kogoś, na kim mi zależało? To chyba nie coś tak… Z czego to wynika? Jak sądzicie?
Moim zdaniem z niskiego poczucia własnej wartości, braku wiary we własne możliwości i podejmowania działań w swoich dziedzinach. Im bardziej znamy siebie, swój potencjał i zalety, tym łatwiej przyjmować nam to, co udaje się innym. Mamy przecież świadomość, że jesteśmy dobrzy w tych samych lub innych aspektach, cieszymy się, że ktoś się spełnił. Ważne, by rozwijać się samemu, bez zestawiania z innymi – jak wspomniałam wcześniej.
Ja jestem osobą, która podchodzi do większości spraw zadaniowo. Kiedy zrodzi się w mojej głowie jakiś cel, staram się myśleć i czynić w taki sposób, by udało mi się go zrealizować; krok po kroku. Ktoś inny dostał awans w firmie informatycznej? To świetnie! Sama przecież absolutnie nie odnajduję się w tych klimatach, jednak mogę zrobić coś zgodnego z moimi zainteresowaniami i pasjami, prawda?
Powyżej przytoczyłam własną refleksję, oczywiście każdy z Was może mieć inną – chętnie je wszystkie poznam! Pozdrawiam wiosennie!

Inspiracje:
Sąsiedzkie rozmowy z Eweliną i Marcinem oraz „Zaproszenie do życia” E. Woydyłło

PS W ciągu 10 miesięcy na mojego bloga weszło ponad 220 tysięcy ludzi – DZIĘKUJĘ!
PSS Kochani, nie pisałam tak długo, ponieważ miałam sesję egzaminacyjną oraz sporo wyjazdów, m.in. odbyłam kurs szybkiego czytania i byłam na rozmowie w Szkole Coachów (drugi etap rekrutacji). Na dniach poznam wyniki czy się do niej dostałam 🙂