Pracuję jako pedagog szkolny w najbardziej wymagającej dzielnicy Wrocławia. Lubię swoją pracę i bardzo się w niej realizuję. Jest ambitna, pełna wyzwań i pasji. I choć na studiach nie wyobrażałam sobie siebie w tej roli – teraz nie zamieniłabym jej na żadną inną!

Bardzo często ludzie pytają mnie w jaki sposób udało mi się dostać pracę w zawodzie. Często mam wtedy wrażenie, że chcieliby usłyszeć, że to łut szczęścia i znajomości, a moja odpowiedź nie składa się z kilku zdań, jest długą opowieścią. Dziś opowiem Wam jakie działania podejmowałam w trakcie studiów, a w drugiej części wpisu – po studiach.
Jak dostać pracę w zawodzie pedagoga?

Zdobywałam doświadczenie zawodowe w wolontariatach – dzisiaj sam papier nic nie oznacza. Ja od drugiego roku do piątego studiów bardzo mocno angażowałam się w wolontariaty – np. z osobami z niepełnosprawnością intelektualną, autyzmem, z zaburzeniami zachowania, sama też koordynowałam wolontariatem. Przepłakałam nie jeden dzień i noc np. po opiece nad kobietą, której musiałam zmieniać podpaski, a ona mi za to (dosłownie) wyrywała włosy i biła. Przez te cztery lata uczyłam się oddzielać litość od konsekwencji i dochodzić do wniosku, że nie zbawię całego świata. Napiszę o tym osobny artykuł. Zachęcałam koleżanki, mówiły m. in., że pracować za darmo jest bez sensu. O moich wolontariatach poczytasz
Dorabiałam na studiach w zawodzie – nie straszna mi była praca opiekunki, korepetytorki czy instruktora kulturalno-oświatowego, gdzie dostałam największą szkołę życia, ponieważ przez trzy sezony przeszło mi przez ręcę kilka tysięcy dzieciaków i młodzieży w wieku od 6 do 20 lat. Większość z nich pochodziła z rodzin dysfunkcyjnych i wiedzieli doskonale co to znaczy dać czadu. Nauczyłam się wypracowywać sobie autorytet i działać z grupą rozwrzeszczanych na spontanie.
Zwiększałam swoje kwalifikacje – kiedy wszyscy smacznie spali sobie w soboty, ja wtedy już siedziałam na szkoleniach. Kilka godzin w tygodniu poświęcałam na szukanie darmowych szkoleń, bo na płatne nie było mnie wtedy stać. Jako wolontariuszka miałam też dostęp do tych, za które nie trzeba było płacić. Najczęściej szkolili mnie praktycy, którzy opowiadali co i jak. Mówiłam znajomym, by chodzili ze mną. Pukali się w głowę mówiąc, że soboty nie poświęcą. W dniu dzisiejszym mam skończone ponad sto szkoleń z różnej tematyki. Z każdego szkolenia coś wyniosłam, nawet z tych nudnych jak flaki z olejem. O szkoleniach, które skończyłam przeczytasz
Przykładałam się do nauki – naukę traktowałam bardzo poważnie: pierwszy rok jak zawsze był pełen zawirowań, ale już od drugiego roku studiów przygotowywałam się na wszystkie zajęcia, miałam 100% frekwencji, czytałam wszystkie lektury i na długo przed egzaminami i kolokwiami powtarzałam materiał. Miałam za to wysokie stypendia naukowe, stypendia Rady Miejskiej Gostynia i Nagrody Rektora. Nawet jeśli niektóre treści nigdy nie zostały wykorzystane w praktyce – dało mi to ogromną pewność siebie i świadomość, że zrobiłam wszystko, by być w przyszłości lepszym pedagogiem. Zresztą nigdy nie wiemy o co nas spyta dziecko, a już wykładałam im nie jedne teorie.
Czytałam dużo książek – moja nauka nie kończyła się ‚od do’. Wciągnęłam wiele pozycji bibliograficznych z tematyki psychologicznej i pedagogicznej dzięki czemu miałam większą wiedzę i lepiej sobie radziłam w trudnych sytuacjach. Mnie najbardziej interesowały zawsze poradniki, co do dziś mi zostało. O tym jakie książki czytałam przeczytasz

W roku 2012 skończyłam studia magisterskie i jednocześnie podyplomowe (z oligofrenopedagogiki), a także cykl szkoleń z coachingu. Wychodząc poza mury mojego ukochanego Uniwersytetu Zielonogórskiego miałam w cv 4 lata doświadczenia zawodowego, dużo szkoleń i bazę, by ruszać w świat. A jak było u Ciebie albo Twoich znajomych? Interesuje mnie wszystko, co masz do powiedzenia w zakresie zdobywania pracy 🙂