Wszyscy w życiu doświadczamy porażek i niepowodzeń; w różnych dziedzinach życia, w różnych sytuacjach, z rozmaitych powodów. Co one dla nas oznaczają, jak je traktujemy oraz czego nas one uczą zależy przede wszystkim od nas samych.
Ostatnio zaczęłam zastanawiać się nad tym kiedy najbardziej dotyka nas brak sukcesu na danej płaszczyźnie. Myślę, że najbardziej jest to bolesne, gdy całym sobą angażujemy się w coś, a jednak się nie udaje. Zupełnie inaczej jest ponieść klęskę będąc świadomym niewielkiego wkładu w czynienie wszystkiego, by zrealizować cel. Jak sądzicie?
W ogóle co możemy nazywać sukcesem? Czy jest to tylko zdobycie prestiżowego wyróżnienia w skali światowej czy także najdrobniejsza rzecz, np. poukładanie w zapomnianej od dawna szafie? Często na jedno wielkie, ogromne zwycięstwo składa się tysiące maleńkich mini-sukcesików, do których też z osobna trzeba znaleźć mobilizację i chęci.
Dla mnie sukces to wszystko, co nam się udaje. Nawet szczegóły dnia codziennego, na które inni nie zwracają uwagi. Nie każdy musi być przecież potwierdzony dokumentem; można go odnieść w relacjach z bliskimi, w pracy nad sobą, w zmianie własnych przekonań.
Triumfowanie sobie w sprawach najprostszych (proszę nie myśleć o samozachwycie, lecz adekwatnej obserwacji swych czynów) sprawia przecież, że jesteśmy bardziej zadowoleni z każdego dnia, a co za tym idzie – szczęśliwsi. Czy też macie taką opinię? Czy to jest według Was łatwe?
A czym jest dla mnie porażka? Chęcią zmiany na lepsze, zastanowieniem się nad tym co można zrobić więcej, jak się rozwinąć. Te najbardziej głębokie i dokuczliwe, choć bywają cholernie trudne do przeżycia, są dla nas nauką nas samych i możliwością refleksji. Nic przecież nie dzieje się bez przyczyny…
Ostatnio, jak wiecie, bardzo marzyłam o tym, by wygrać Konkurs Blog Roku 2011. Zdobyłam 12 na ponad 800 miejsc w kategorii „Moje zainteresowania i pasje”. Zabrakło mi kilku czy kilkudziesięciu głosów, by znaleźć się w pierwszej dziesiątce ocenianej przez M. Wojciechowską. I choć mogłabym to traktować jak porażkę, bo się to nie udało, to uważam, że było to dla mnie jednym z większych życiowych sukcesów, także dlatego, bo doświadczyłam od Was niesamowitego wsparcia, którego – muszę przyznać – w tak wielkim stopniu nie spodziewałam się. Przyznaję również, że jest to dla mnie lekcją pokory.
Kolejny konkurs za rok! 🙂 Pozdrawiam Was serdecznie i życzę poszukania jak największej ilości sukcesów w dniu dzisiejszym i jutrzejszym, i jutrzejszym itd., itd. 🙂
PS. Zachęcam Was do klikania „Lubię to” na koncie bloga na Facebooku-będziecie mieć informacje o nowych wpisach, link powyżej 😉