Nie ma nauczycieli idealnych, jednak są tacy, którzy robią dobrze swoją robotę. Sama mam w głowie dużo refleksji dotyczących tego, co powoduje, że jeden nauczyciel uznany jest za dobrego, a inny całkowicie nie. Podpierając się literaturą i swoimi przemyśleniami, prezentuję drugą część wpisu:
Dobry nauczyciel wg B. Rogersa:

Wchodzi w interakcje z uczniami – np. zwraca się do nich po imieniu, patrzy im prosto w oczy, rozmawia.
Ma świadomość tonu głosu, swojej mowy niewerbalnej – wie kiedy mówić ciszej, kiedy głośniej i jak głos modulować, które gesty mogą być nieprzychylnie odebrane (np. grożenie palcem).
Ma świadomość przestrzeni osobistej – np, nie podchodzi zbyt blisko do ucznia, by nie naruszać jego sfery.
Nie biega po klasie jak oszołom – tylko znajduje w niej kilka punktów, w których się najczęściej porusza.
Prowadzi lekcje płynnie – traci polowy na sprawy niepotrzebne czy liczne dygresje osobiste.
Ignoruje i reaguje kiedy powinien – a nie bez celu strzępi język na to, co nie wymaga komentarza.
Stosuje język dyscypliny – ma wybrane sformułowania, które są skuteczne, a przede wszystkim spójne z mową ciała.
Umie skupić uwagę uczniów – poprzez ciekawe opowiadanie, hasła przywołujące czy konkretne zadania.
Umie rozsadzić uczniów – gdy jest taka potrzeba potrafi to wyegzekwować.
Wydaje proste polecenia – zrozumiałe dla uczniów. Kiedy okazują się za trudne, powtarza.

Oczywiście, nie ma nauczyciela, który poradzi sobie z każdym uczniem czy klasą w taki sam sposób. Wiadomo, że czasem przesadzenie może się okazać skuteczne, a kiedy indziej całkowicie nie przynieść efektu. Dobry nauczyciel to taki, który umiejętnie korzysta z wachlarza możliwości i wie po którą w danym momencie sięgnąć.