Wczoraj na zajęciach pewna pani profesor spytała o wrażenia z konferencji, na której niedawno byliśmy. Nastała grobowa cisza. Odezwałam się pierwsza: „było nudnie, monotonnie, nieskładnie”. Czemu miałam kłamać i o tym nie wspomnieć? Byłam świadkiem jednego z gorszych wystąpień i szczerze to przyznałam na forum. Po mnie odezwało się kilka osób, jednak większość wolała w tym temacie milczeć, choć grupę mam dość wygadaną.
Co sprawia, że boimy się wyrażać negatywne opinie? Co jest tego przyczyną? Rozumiem, że w niektórych przypadkach lepiej ugryźć się w język, jednak zauważam tendencję do zatrzymywania w sobie wszelkich nie zgadzających się z innymi rozważań. (Mówienie o rzeczach dobrych też, wbrew pozorom nie jest takie łatwe) erotyczne zdjęcia.
Niekoniecznie powiedzenie komuś wprost co się myśli musi być dla niego przykre, bo przecież coraz więcej się pisze o rozwijaniu umiejętności formułowania konstruktywnej krytyki. Dzięki niej bowiem jesteśmy w stanie się rozwinąć, gdy dostrzeżemy elementy warte poprawy. (Pawle, dziękujemy za wczorajsze uwagi na spotkaniu, myślę, że wszystkim to ukazało jak ważne jest dzielić się refleksjami).
Jak wygląda Wasze wypowiadanie się? Ja uchodzę za osobę bardzo bezpośrednią (co też przysparza mi niekiedy problemów), aczkolwiek nie zawsze tak było i nie zawsze tak w stu procentach jest. Jak sądzicie: trudniej być całkowicie szczerym w relacjach z ludźmi, z którymi jesteśmy najbliżej czy też wręcz przeciwnie: prościej przyznać coś komuś, kogo słabo znamy?